Training Camp w Bronówku - 9-11 maj 2014r.
Od samego piątkowego poranka na teren strzelnicy w pobliżu małej wioski Bronówek, na Dolnym Śląsku, zaczęły ściągać zastępy Szarych i Niebieskich ochotników. Ich celem było wspólne cofnięcie się w czasie, by choć na chwilę poczuć to czego mogli doświadczyć żołnierze z okresu wojny secesyjnej.
Na początku w szybkim wojskowym tempie zostały rozbite namioty, gwarantujące żołnierzom odrobinę "luksusu".
A sierżant Blue przetestował wytrzymałość skrzynek na amunicję, które wyszły spod zdolnej, ciesielskiej ręki Jurgena
Jak widać skrzynki zdały egzamin i nie rozleciały się pod ciężarem sierżantowskiego buta.
Oprócz skrzynek Jurgen przywiózł coś, co niektórzy zwą wisienką na szczycie tortu, to jest sztandar, pod którym już niedługo będzie maszerował nasz 58 regiment.
Pierwszy i drugi dzień obozu upłynął nam pod znakiem musztry
oraz strzelnicy.
Wprowadzając element współzawodnictwa dowództwo przeprowadziło zawody strzeleckie, których wynik zaskoczył wszystkich, w tym i zwycięzcę - strzelca Jurgena. Może ta wygrana zmotywuje go do włożenia zielonego munduru?
W szranki stanęli również Rebelianci, którzy mimo wysiłków nie mogli wykazać się podobną celnością co strzelec Jurgen
Ale jeszcze więcej emocji i radochy przyniosło strzelanie w linii do bezwzględnego wroga
Sierżant Blue odpowiednio nas zmotywował swoim sierżantowskim głosem (niestety zdjęcia nie oddają wrażeń akustycznych)
i rozpoczęliśmy morderczy ostrzał nieprzyjacielskich linii
Wróg nie miał szans i musiał skapitulować z niepowetowanymi stratami, ale ci którzy przeżyli dostąpili zaszczytu sfotografowania się ze swoimi pogromcami
Niestety przegrani nie zawsze zdają sobie sprawę ze swojej sytuacji i wprowadzają do walki ostatnie rezerwy, którymi w tym przypadku były zielono umundurowane jednostki sharpshootersów

. Sierżant Blue nawet nie zauważył jednego z nich na swoim "zapleczu"
Szary Brat nie mógł pozwolić na zdradziecki atak od tyłu, przymierzył swój karabolek i wypalił bez mrugnięcia okiem
w sukurs poszła mu i reszta kompanii
Tak kończą ci którzy walczą niehonorowo
Jak to zazwyczaj bywa czas przy dobrej zabawie leci szybko. Dowództwo zapewniło nam wiele atrakcji, umożliwiło poznanie nowych oraz przećwiczenie znanych już manewrów w polu, co przypłaciliśmy potem oraz śmiechem

, a wielu spośród nas miało okazję pierwszy raz wypalić ostrą amunicją do "przeciwnika" ze swoich karabolków, ale najważniejsza była możliwość ponownego spotkania się w doborowym towarzystwie.
Zatem do następnego razu