17 września 1862r.
Dziś kolejna rocznica bitwy nad Antietam (lub pod Sharpsburgiem, jakby to powiedzieli rebelianci).
Najkrwawszy dzień w historii USA, jak głosiły ówczesne nagłówki gazet.
Gen. McClellan powstrzymał inwazję Armii Północnej Wirginii, będącej pod dowództwem gen. Roberta E. Lee, na północne stany Unii, choć notable z Waszyngtonu z prezydentem A. Lincolnem na czele, woleliby widzieć rozbicie tej armii w puch, z pojmaniem jej wodza włącznie.
Niestety jak to bywało wielokrotnie w tej wojnie oczywisty, planowany sukces, przeradzał się w wyniku zbiegu różnych okoliczności w niesławną porażkę.
W przypadku bitwy nad Antietam obydwie strony uznały ją za sukces.
Gen. Lee posiadając mniej liczną armię nie mógł uznać się za przegranego, gdyż nie dopuścił do rozbicia swych oddziałów, choć strategicznego celu, tj. oderwania stanu Maryland od Unii nie osiągnął.
Również gen. McClellan uznał się za wygranego, gdyż swym "zdecydowanym" i "błyskotliwym" działaniem odrzucił inwazyjną, rebeliancką armię do Wirginii.
Trzecim "wygranym" był prezydent Lincoln, który tą wątpliwą wygraną wykorzystał do proklamowania emancypacji niewolników. Niestety dla niektórych abolicjonistów, proklamacja ta nie spełniała ich nadziei na całkowite wyzwolenie niewolników, gdyż dotyczyła jedynie terytoriów zrewoltowanych stanów.