Na podstawie pracy:
"The life of a Civil War soldier"
By John Heiser, Gettysburg National Military Park.
To nie trudy walki, ale monotonia życia wojskowego była tym, co tysiące młodych amerykanów zapamiętało najlepiej z czasów swojej służby podczas Wojny Secesyjnej. Służba wojskowa oznaczało wiele miesięcy z dala od domu i bliskich, długie godziny musztry, często niewystarczające racje żywności marne warunki schronienia, choroby, a wiele dni spędzonych marszu na zakurzonych drogach w upale, albo w deszczu.
Dla tych ludzi - cywili najtrudniejsze na początku było przyzwyczajenie się do rygorów i wymagań życia wojskowego. Większość z nich była rolnikami i robotnikami przez całe swoje życie i nie była nawykła do wykonywania rozkazów. Dyscyplina była pojęciem trudnym do zrozumienia, zarówno dla tych którzy nigdy w wojsku nie służyli, ale też i dla tych którzy byli członkami stanowych milicji gdzie również nie kładziono często nacisku na musztrę.
Uciążliwe były też codzienne obowiązki, począwszy od zebrania opału do gotowania, poprzez utrzymywanie oporządzenia w dobrym stanie, a skończywszy na wartach, które ciągnęły się długimi godzinami niezależnie od pogody czy pory dnia. Urlopy były trudne do zdobycia i niewielu ludzi kiedykolwiek miało okazję odwiedzić dom podczas służby wojskowej.
Typowym domem żołnierza w obozie był prostokątny kawałek płótna łączony na guziki do drugiego, tworzący mały namiot dla dwóch ludzi zwany "dog tent". Po raz pierwszy wprowadzony w 1862 roku, a potoczna nazwa wzięła się podobno stąd, że jak twierdzili żołnierze - pod tej wielkości namiotem można było schować tylko psa.
Natomiast miał jedną zaletę - można go było łatwo rozbić posługując się do tego celu karabinem wbitym bagnetem w ziemię lub wiążąc go do przydrożnego płotu.
Obozy armii były wielkimi, tętniącymi życiem miatami białych namiotów, przesłoniętymi dymami z licznych ognisk. Były one uważane, niezależnie od wielkości za "tymczasowe" aż do sezonu zimowego, kiedy żołnierze zaczynali budować szałasy, ziemianki i inne pewniejsze schronienia wykonane z bali drewnianych, często na kamiennej lub ceglanej podmurówce. Szczeliny wypełniano po prostu błotem i mchem. W ziemiance obowiązkowo znajdował się piec. Dach robiono z płótna lub desek. Żołnierze często nazywali ich zimowe domy nazwami znanych hoteli, jak "Wiltshire Hotel" lub "Madigan w Oyster House."
Przykładowe wnętrze kwatery zimowej
Codzienne życie żołnierza zaczynało się z chwilą pobudki ogłaszanej w obozie werblami o godzinie piątej rano (w zimie o szóstej). Po porannym apelu i śniadaniu rozpoczynały się zajęcia z musztry. Zajęcia dzieliły się zwykle na godzinną musztrę indywidualną i w kompanii, a później kolejną godzinną całym regimentem przy udziale werbli. Później był czas na obiad oraz zajęcia indywidualne, takie jak konserwacja sprzętu, naprawy mundurów, etc. Po południu kolejne dwie godziny musztry, kolacja i czas wolny. Oczywiście do obowiązków należało też trzymanie warty, która odbywała się w dwugodzinnych zmianach.
Możliwości spędzania czasu wolnego były ograniczone, i większość żołnierzy spędzała go na pisaniu listów do domu oraz pamiętników. Żołnierze byli bardzo płodnymi pisarzami i czynili to przy każdej okazji o czym świadczy ogromna ilość zachowanych pamiętników i listów. To był jedyny sposób, żeby komunikować się z bliskimi i informować bliskich o swoim zdrowiu i miejscu pobytu. Oszczędni żołnierzy wysłali do domu również swój żołd. Przybycie poczty do obozu było powodem do świętowania. Szczęśliwcy żołnierze, którzy otrzymali listy z domu często ponownie przeczytali je wiele razy. Oprócz listów dostawali też paczki z domu. Przesyłano w ten sposób domowe wypieki, nowe skarpetki i koszule, bieliznę, a często mydło, ręczniki, szczoteczki do zębów i grzebienie.
Żołnierze Unii często spędzali swój wolny czas w obozowych sklepach, gdzie mogli nabyć przybory toaletowe, owoce w puszkach, noże kieszonkowe, i inne dodatkowe elementy, ale zazwyczaj po wygórowanych cenach.
Czas wolny spędzano również grając w karty, czytając, rzucając podkowy lub uprawiając sporty zespołowe, takie jak raczkujący wtedy baseball - gra, która szybko zyskała przychylność wśród żołnierzy Unii. Broszury z regułami były szeroko rozpowszechniane i gra szybko stała się jednym z ulubionych zajęć. Żołnierze grali czasem też w grę podobną do piłki nożnej, która niestety bardziej przypominała bójkę niż to co oglądamy dzisiaj, a często kończyło się to połamanymi nosami i złamanymi kończynami.
Święta były obchodzone w obozie hucznie, z paradami, wyścigami konnymi, muzyką, walkami bokserskimi i innymi zawodami.
Pomimo zakazów, wielu żołnierzy utrzymywało w obozie zwierzęta w tym psy, koty, wiewiórki, szopy, i inne. Jeden z regimentów z Wisconsin posiadał jako maskotkę orła. Bardzo ważna w codziennym życiu żołnierza była religia. Wielu ludzi uczestniczyło w nabożeństwach regularnie. Armia posiadała własnych etatowych kapelanów.
Dyscyplina w wojsku była bardzo surowa. Naczelny provost armii był odpowiedzialny za egzekwowanie przepisów wojskowych, ale już dowódca regimentu miał prawo do nakładania kar za drobne wykroczenia, takich jak kopanie latryny, rąbanie drewna, lub dodatkowych godzin na służbie.
Niesubordynacja, złodziejstwo, tchórzostwo, lub inne podobne przestępstwa były karane dotkliwiej. Od stania na beczce, z kartką opisującą wykroczenie po związanie i zakneblowanie. Dezercja, szpiegostwo, zdrada, morderstwo, lub zamach na życie oficera były najpoważniejszymi przestępstwami, których sprawca mógł być skazany na więzienie wojskowe lub rozstrzelanie przez pluton egzekucyjny. Zbrodnie popełnione na ludności cywilnej były również karane przez wojsko i w tym przypadku karą mogło być publiczne powieszenie.