RE: Oficjalne raporty dotyczące 58th NYSV - wersja PL
Raport płk. Krzyżanowskiego na teamt bitew pod Groveton i Bull Run.
O.R.—SERIA I—CZĘŚĆ 16 [S# 16] 16 sierpnia –2 września 1862 r.—Kampania w Północnej Wirginii. Nr 22—Raport płk. Włodzimierza Krzyżanowskiego z 58 Nowojorskiego Ochotniczego Regimentu Piechoty na temat bitew pod Groveton i Bull Run.
DOWÓDZTWO DRUGIEJ BRYGADY, TRZECIEJ DYWIZJI
Niedaleko Wzgórz Arlington, 3 września 1862 r.
Około 5:30 rano 29 sierpnia otrzymałem od generała Schurza rozkaz wymarszu wraz z brygadą. Rozkaz został wykonany w następującym porządku: dwa regimenty w kolumnie utworzonej przez kompanie, lewa wysunięta naprzód i jeden regiment – 54 Nowojorski Ochotniczy, jako odwód. Na prawo ode mnie znajdował się pułkownik Schimmelfennig wraz z brygadą, zaś na lewo brygada generała Milroya. W czasie wystawiania linii harcowników-ubezpieczenia podeszliśmy do lasu przez który przebiega linia kolejowa Manassas Gap. Kiedy tylko wkroczyliśmy do lasu wysłałem mojego adiutana celem sprawdzenia czy linia ubezpieczenia była utrzymana na obu skrzydłach i dowiedziawszy sie, że jej nie ma, a także, ze wysunąłem się naprzód szybciej niż gen. Milroy i kolumna płk. Schimmelfenniga zatrzymałem moich harcowników i nakazłem im zaczekać na odtworzenie linii. Jednakże będąc poinformowanym o postępach gen. Milroya wysłałem 54 Regiment by zajął pozycję na moim prawym skrzydle i spróbował odnaleźć linie ubezpieczenia płk. Schimmelfenniga, po czym ruszyłem naprzód za poprzednikami.
Ledwie harcownicy przeszli koło 200 jardów kiedy wdali się w walkę z wrogiem. Przez jakiś czas odpowiadali ogniem, ale w końcu musieli ustąpić przed nacierająca kolumną nieprzyjaciela. W tym czasie rozkazałem moim regimentom utrzymać szyki, po czym wywiązała się walka. Wkrótce jednak zauważyłem, że 54 i 58 Regiment musiały się wycofać ze względu na gwałtowny ogień ze strony nieprzyjaciela, który rzucił swoje siły do ataku wyłącznie na wspomniane dwa regimenty. 75 Pensylwański Regiment Ochotniczy, który do tej chwili nie brał udziału w walce został (w czasie kiedy 58 i 54 Regiment się wycofywały) chwalebnie poprowadzony przez podpułkownika Mahlera na prawą flankę nieprzyjaciela, gdzie zajął go walką do czasu szybkiego powrotu 58 Regimentu na poprzednie pozycje. Tym samym wspomniane dwa regimenty z powodzeniem odepchnęły nieprzyjaciela stojącego przed nimi I zajęły pozycję wzdłuż linii kolejowej Manassas Gap.
W międzyczasie 54 Regiment otrzymał od gen. Schurza rozkaz zajęcia, wraz z 29 Nowojorskim Regimentem Ochotniczym, pozycji w luce między moją brygadą, a oddziałami płk. Schimmelfenniga.
W tamtej chwili obserwowałem na prawym skrzydle brygadę gen. Robertsa, któremu objaśniłem moje położenie, po czym wspólnie pokonaliśmy krótki dystans. Jednakże gen. Roberts wycofał swoich żołnierzy, zapewniając, że utrzyma swoją brygadę pomiędzy kolumnami naszej dywizji. Po zajęciu wyżej wspomnianej pozycji w krótkim czasie nieprzyjaciel spróbował zmusić nasze siły do odwrotu, jednak wspaniała postawa moich żołnierzy nie pozwoliły mu na wypełnienie swojego planu, przez co nie zyskał nawet cala ziemi.
Zyskaliśmy zatem sposobność zaopiekowania się naszymi rannymi i poległymi, a także rannymi po stronie wroga, którzy należeli do 10 Regimentu z Południowej Karoliny. Zajętą pozycję utrzymaliśmy do godz. 14, kiedy zostaliśmy zluzowani przez brygadę z dywizji gen. Kearny’ego, po czym przemaszerowaliśmy około ¼ mili w stronę naszych tyłów, gdzie rozbiliśmy na noc obóz.
Żołnierze zachowywali się szlachetnie. Spośród oficerów muszę wymienić nazwiska podpułkownika Mahlera z 75 Pensylwańskiego Regimentu Ochotniczego, porucznika Gerze z tegoż samego oddziału, który dowodzi harcownikami, a także por. W. Bowena, który tego dnia pełnił obowiązki adiutanta regimentu.
Spośród oficerów 58 Nowojorskiego Regimentu Ochotniczego muszę szczególnie wspomnieć o pełnej odwagi służbie majora Williama Henkela, który mimo odniesionych ran jeszcze przez trzy godziny pozostawał na polu bitwy, dopóki nie przemógł go ból. Także wśród adiutantów, por. Stoldt ze wspomnianego regimentu, prowadził trudne do przecenienia działania harcowników. Również ppłk. Ashby i adiutant Brandt z 58 Nowojorskiego Regimentu Ochotniczego zasłużyli na wielką nagrodę.
Różni członkowie mojego sztabu błyskawicznie wykonywali rozkazy – kapitan Theune, ciężko raniony na posterunku, oraz por. Schmidt z największą odwagą zagrzewali ludzi do boju i prowadzili, ku mojej wielkiej satysfakcji, linię harcowników-ubezpieczenia. Również kapitanowie Małuski i Wende świetnie się spisali tego dnia.
Następnego dnia, 30 sierpnia około godz. 8 rano otrzymałem rozkaz by uformować z kompanii mojego regimentu kolumny ustawione na lewym skrzydle frontu. Kiedy zadanie zostało wykonane, nowy rozkaz skierował mnie bardziej na lewo, gdzie zająłem pozycje w linii z brygadą gen. Stahela. Zostaliśmy tam do popołudnia, kiedy otrzymaliśmy rozkaz kierujący nas naprzód, w stronę kamiennego domostwa, gdzie zajęła pozycje moja bateria. Następnie otrzymałem polecenie przesunięcia piechoty na prawe skrzydło brygady płk. Koltesa, a następnie naprzód, co ledwie zostało wykonane, kiedy zostaliśmy wciągnięci w walkę z nieprzyjacielem, któremu energicznie odpowiadaliśmy ogniem. Po upływie około pół godziny jedna z wrogich baterii zmusiła nas do wycofania się do głębokiego wąwozu położonego tuż za naszymi liniami. Widząc jednak, że przeciwnik skierował się w stronę naszej lewej ponownie uporządkowałem swoich ludzi, przesuwając front lekko naprzód i w lewo, opierając lewe skrzydło na prawym skrzydle brygady, której nazwy nie mogłem bezspornie ustalić.
Po około 15 minutach ciągłego prowadzenia ognia przez nasze dwie brygady wydałem moim regimentom rozkaz jego przerwania, wciąż utrzymując zajętą pozycję, podczas gdy nieprzyjaciel się wycofał. Skonsultowałem się następnie z dowódcą brygady znajdującej się po mojej lewej i poprosiłem go, by wespół ze mną przesunął się dalej, lecz mimo to odmówił.
Moje siły były zbyt szczupłe by mogły posuwać się naprzód w pojedynkę, w związku z czym przez kilka minut nie wykazywały aktywności. Gen. Schurz przysłał rozkaz nakazujący wycofanie się przez linię i pozostanie w odwodzie. Polecenie to wykonałem, kiedy ok. godz. 20 otrzymałem rozkaz wycofania się na odległość ok. ¼ mili dalej, gdzie zbierały się siły niemal całości Korpusu. Nie otrzymawszy żadnych innych specjalnych rozkazów zezwoliłem moim ludziom na odpoczynek, co po całodziennych zmaganiach przyjęli z radością. Ok. 2 w nocy 31 sierpnia zostałem poinformowany przez oddział zwiadowców kawalerii, że wszyscy żołnierze się wycofali. Natychmiast dosiadłem konia i udałem się do szpitala, gdzie widziałem gen. Sigela i gen. Schurza ok. godz. 21 w dniu bitwy. Nie zastawszy nikogo poza sanitariuszami i rannymi, wróciłem do swoich ludzi i rozkazałem im przygotować się na okoliczność wymarszu do Centreville, dokąd rzekomo udały się nasze siły. Muszę w tym miejscu nadmienić, ze do dyspozycji miałem tylko 58 Nowojorski Regiment Ochotniczy, 75 Pensylwański Regiment Ochotniczy, 54 Regiment został przez gen. Sigela zabrany poprzedniego wieczoru.
Dotarłszy wraz z moimi żołnierzami do kamiennego mostu nad Bull Run, który stał w płomieniach i nie nadawał się do przekroczenia, zostałem zmuszony, w zaistniałych okolicznościach, do podjęcia próby sforsowania rzeki w bród, co było bardzo trudne, z uwagi na strome brzegi.
Do Centreville dotarłem ok. godz.. 6 rano i po odnalezieniu 54 Regimentu, który obozował obok drogi, połączyłem się z moją dywizją.
Podczas działań w dniu 30 sierpnia żołnierze pod moją komendą generalnie wykazali się znakomitą postawą. W szczególności 75 Regiment jeszcze raz zasłużył by wspomnieć jego męstwo. Ppłk. Mahler oraz por. Ledig z tegoż oddziału zostali ranni. Por. W. Bowen, pełniący obowiązki adiutanta poległ wespół z por. Froelichem. 54 Regiment poniósł ciężkie straty, wielu oficerów i żołnierzy odniosło rany.
Godny odnotowania jest brawurowy wyczyn por. Wertheimera z tegoż regimentu, który w czasie kiedy wrogie baterie zalewały nasze pozycje ołowiem, wykazując się wielkim męstwem chwycił chorągiew i poprowadził ludzi naprzód. Ppłk. Ashby z tegoż regimentu, kpt. Wahle, kpt. Ernewein i adiutant Brandt tego dnia ponownie zachowali się dzielnie.
58 Regiment miał więcej szczęścia, jeśli chodzi o straty wśród oficerów, natomiast stracił większą liczbę szeregowców. Wszyscy oficerowie zasłużyli na uznanie za ich zachowanie tego dnia. Jeśli chodzi o mój sztab to niestety spotkało mnie takie samo nieszczęście jak poprzedniego dnia, kiedy straciłem jednego z moich adiutantów, por. Schmidta, który został ciężko ranny w udo. Wykazał się wielkim opanowaniem i odwagą. Personel mojego sztabu błyskawicznie wykonywał rozkazy. Muszę także wspomnieć o odważnym zachowaniu por. Chesebrough’a ze sztabu gen. Schenka, którego spotkałem na polu bitwy i który mi towarzyszył przez jakiś czas. Niestety miałem tego dnia nieszczęście stracić konia, który został pode mną ustrzelony.
Z wyrazami szacunku
W. KRZYŻANOWSKI,
Pułkownik, Dowodzący Drugą Brygadą, Trzecia Dywizja.
Maj. A. HOFFMAN,
Adiutant i A. A. A. G.
|